Relacja prof. Jerzego Przystawy ze spotkań JOW-owskich w Zielonej Górze, Bydgoszczy i w Warszawie
- Szczegóły
- Opublikowano: poniedziałek, 10 grudzień 2012 13:53
Artykuł pochodzi z witryny ASME (czerwiec 2004)
Spieszę z krótkim sprawozdaniem z kolejnej "podróży misyjnej" do Zielonej Góry, Bydgoszczy i Warszawy, jaką odbyłem wspólnie z ofiarnym jak zawsze Włodzimierzem Urbańczakiem z Poznania.
W poniedziałek, 17 czerwca, w sali Stowarzyszenia "Civitas Christiana" przy pl. Powstańców Wielkopolskich, spotkaliśmy się z kilkudziesięcioma zielonogórzanami, gdzie zreferowałem najważniejsze aspekty naszej akcji o JOW w wyborach do Sejmu. Oprócz Włodka Urbańczaka towarzyszył mi też Jerzy Gieysztor, który, jak zawsze, zmobilizował do udziału jakąś cześć audytorium. Na sali, jak się zorientowałem znalazło się kilku ostrych dyskutantów, którzy z umiarkowanym, by powiedzieć delikatnie, entuzjazmem odnieśli się do przedstawianych przeze mnie poglądów. Z czego się bardzo cieszę, bo dzięki temu dyskusja była może bardziej zajmująca. Patronem spotkania była p. Bożena Ronowicz, prezydent Zielonej Góry, a głównym organizatorem p. Żolędziejewski z Civitas Christiana.
We wtorek, o godzinie 13,30, w siedzibie Krajowego Forum Samorządowego w Bydgoszczy, odbyła się konferencja prasowa, zorganizowana przez p. Benedykta Partykę, prezesa Forum. W konferencji tej uczestniczyła grupa studentów politologii z jednej z uczelni bydgoskich. Bardzo to było sympatyczne spotkanie, bo młodzi politolodzy wykazali duże zainteresowanie tematem. Pan Partyka bardzo starannie przygotował te konferencję, dostępne były materiały JOW, najnowszy (18) Biuletyn Informacyjny, broszury i powielone teksty naszego Oświadczenia ogłoszonego po "Apelu Intelektualistów" z 3 czerwca.
Po konferencji prasowej, w studio Telewizji Bydgoszcz, redaktor Anna Trzcińska nagrała ze mną 11-minutową "Rozmowę dnia", która potem była kilkakrotnie emitowana. Z przyjemnością konstatuję nie tylko życzliwą atmosferę, ale przede wszystkim bardzo dobre, profesjonalne przygotowanie do tej rozmowy Pani Redaktor. Dzięki temu, w krótkim czasie mogliśmy dotknąć najważniejszych aspektów sprawy.
Wieczorem, o godzinie 21.50, tego samego dnia, wystąpiłem w "programie na żywo", w Telewizji "Puls" w Warszawie, na zaproszenie red. Bronisława Widsteina. Audycja trwała ponad pół godziny i jej emisja ma być powtórzona w sobotę, 12 czerwca, o godzinie 21.50.
Kilka minut przed emisją dowiedziałem się, że moimi partnerami czy przeciwnikami w dyskusji mają być profesorowie Uniwersytetu Warszawskiego, konstytucjonalista prof. Stanisław Gebethner i socjolog prof. Jacek Raciborski. Zapowiadało się więc na poważną publiczną dyskusję podnoszonych przez nas aspektów konstytucyjnych ordynacji wyborczej i propozycji JOW. Niestety, ku powszechnemu zaskoczeniu, zarówno moim jak i realizatorów programu, na kilkanaście sekund przed wejściem na wizję, prof. Gebethner nagle wstał od stołu, oświadczył, że razi go światło reflektorów i opuścił studio, nie ulegając naciskom realizatorów, którzy próbowali ratować sytuację. W rezultacie dyskusja toczyła się już tylko pomiędzy mną, prof. Raciborskim i prowadzącym audycję redaktorem Wildsteinem.
Po powrocie do Wrocławia miałem okazje obejrzeć częściowo dwa programy dyskusyjne w telewizji publicznej, w TVP2 i TVP3. W TVP2 występowali profesorowie Pastusiak (marszałek Senatu), Kurczewski (b. wicemarszałek Sejmu) i Kubicki (b. minister sprawiedliwości). W TVP2 profesorowie Bobińska-Kotlarska, Wnuk-Lipiński i Śpiewak. W obu tych programach pojawiały się jak duch z zaświatów słowa "jednomandatowe okręgi wyborcze", ale obie te profesorskie trójki, razem z prowadzącymi programami dziennikarkami, traktowali te słowa z politowaniem, niczym przejaw choroby umysłowej, natomiast zarzuty, które stawiali tej propozycji były w gruncie rzeczy, te same, jakie zgłaszał do mnie prof. Raciborski: że jakoby w JOW wygrają wybory partie, które zdobywają mniejszość głosów, że wybory w JOW wygrywają bogacze i hochsztaplerzy typu "Stokłosa", a poza tym konieczne są dwie partie, które gdzie indziej są, a u nas nie ma. Różnica była taka, że, jak na razie, w telewizji publicznej, za nasze pieniądze, można spokojnie wygłaszać takie banialuki i nie można z nimi podjąć polemiki. Ale może to się niebawem zmieni?
Jerzy Przystawa