Okazuje się, że nie ma takiego kitu, którego nie dało by się nam wcisnąć. W drogiej restauracji najwyżsi przedstawiciele państwa rozmawiają o sprawach go dotyczących, ale okazuje się, że jest to prywatna rozmowa dwóch panów – jak innych panów, a najlepiej całe państwo robić w konia. Rozmowa jest prywatna tylko do czasu, gdy przychodzi płacić rachunek. Wówczas okazuje się, że jednak wymiana zdań była państwowa i to podatnik za nią musi zapłacić. Bagatela, jakieś tam 1400 zł. Wielu emerytów nie ma tyle miesięcznie. No, ale pewnie nie starali się utrwalać władzy ludowej w PRL-u, to teraz mają, a właściwie nie mają niczego.
Czytaj więcej: Rozmowa prywatno-państwowa
Ratujmy róże, póki jeszcze nie płoną lasy, póki mamy jeszcze pokój, mimo rosyjskich i izraelskich prowokacji wciągnięcia całego świata w wojnę. Zajmijmy się własnym podwórkiem, przed (przyszłą – oby nie) wojną.O obronności naszego kraju nie ma co wspominać, bo ona nie istnieje. Zgodnie z twierdzeniem Bartłomieja Sienkiewicza, tyczy się to całego Państwa Polskiego. Sprawdźmy jednak to twierdzenie na przykładzie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Czytaj więcej: Ratujmy róże - Realizm ?
Wspolnie z Pawlem Kukizem zamierzamy wyslac do Prezydenta Komorowskiego apel - ktory podsylam w zalaczeniu. Oczywiście bedzie znakomicie, kiedy bedzie to stanowisko podpisane przez wiele osob reprezentujacych rozne srodowiska. Apel koncentruje sie na kwestii ordynacji wyborczej, bo kompromitacja tzw. wymiaru sprawiedliwosci jest w calej sprawie oczywista, a jakiekolwiek postulaty w tej kwestii (np. odwolanie Seremeta) bylyby zawieszone w prozni. Trzeba nam nowego ustroju, nowego rozdania i tu postulat zmiany ordynacji przed wyborami jest oczywisty.
Czytaj więcej: Apel do Prezydenta Komorowskiego
Wyobraźmy sobie elegancką restaurację, a w niej wykwintną rozmowę elokwentnych, mądrych ludzi, przy stole zastawionym potrawami niekoniecznie wyszukanymi. Oto naiwne wyobrażenie elit, jakie mogą mieć tylko mohery i inni ciemnogrodzianie. Lewaki, prostaki i pozostałe lemingi widzą oczami wyobraźni stół zastawiony obficie wykwintnymi potrawami, a przy nim wulgarnych prostaków rozmawiających o przekrętach na większą lub mniejszą skalę, czyli „prawdziwe elity” III RP.
Czytaj więcej: Restauracyjne pogaduchy
Po ogłoszeniu rezultatów lokalnego referendum, zorganizowanego w stolicy małopolski pod koniec maja br., można powiedzieć, że społeczeństwo obywatelskie w Krakowie stanęło na wysokości zadania. Jego aktywność stanowi pozytywny przykład, wyróżniający się na zdecydowanie ciemniejszym tle dominujących w perspektywie całego kraju negatywnych ocen jego aktywności. Wyniki głosowania, w którym mieszkańcom umożliwiono wypowiedzenie się na tematy ważne dla całej społeczności (w drodze dyspozycji wyrażonej w art. 170 Konstytucji RP oraz w trybie ustawy o referendum lokalnym, Dz.U. 2000 nr 88 poz. 985), okazały się ważne.
Poddawana pod osąd mieszkańców kwestia organizacji w mieście zimowych igrzysk tak zelektryzowała lokalną debatę publiczną, że w głosowaniu przekroczono, uwzględniony w art. 55 ust. 1 ustawy o referendum lokalnym, wymagany próg udziału 30 proc. uprawnionych do głosowania. Zgodnie z art. 3 ustawy, w trakcie obliczania wielkości tej grupy należy uwzględnić osoby stale zamieszkujące na obszarze danej jednostki samorządu terytorialnego i posiadające czynne prawo wyborcze do organu stanowiącego tej jednostki. Frekwencja w referendum krakowskim zgodnie z oficjalnymi danymi wyniosła 35,96 proc. (zob.
BIP Urzędu Miasta Krakowa), co jest przypadkiem w skali kraju dosyć rzadko spotykanym. Przeważnie referenda lokalne nie cieszą się dużym zainteresowaniem i nie przynoszą wiążących rozstrzygnięć, nawet gdy mają charakter odwoławczy wobec władz danego samorządu (w takich głosowaniach personalnych teoretycznie łatwiej jest zaktywizować wyborców).
Czytaj więcej: Po referendum w Krakowie: Jak głos mieszkańców w demokracji bezpośredniej się liczy!